Data publikacji: 03.12.2025
Każdy zabieg kosmetyczny może być skuteczniejszy, jeśli towarzyszy mu uważność i wiedza o reakcjach ciała. Rozmowa z Dorotą Kałamajską udowadnia, że refleksologia to nie tylko modny dodatek, ale realne narzędzie w pracy z twarzą klienta. To wiedza, która nic nie kosztuje, a sprawia, że usługa nabiera charakteru premium.
Dzięki prostym technikom – takim jak ucisk wybranych punktów, odpowiedni kierunek ruchu dłoni czy czuły dotyk – możemy lepiej przygotować klientkę do zabiegu, złagodzić dyskomfort, a także utrwalić rezultat. Dzięki takim gestom klientka czuje się nie tylko piękniejsza, ale też zaopiekowana. A to właśnie sprawia, że do nas wraca. O tym, jak włączyć naturalne techniki masażu do praktyki kosmetologa opowiada Dorota Kałamajska, refleksolożka oraz instruktorką hatha jogi i jogi hormonalnej. Dorota wspiera kobiety naturalnymi metodami pracy z ciałem i oddechem. Łączy refleksologię i Kobido Up, pomagając odzyskać równowagę i spokój.
Dokumentacja dla salonów Wzory umów, regulaminy i poradniki 
opracowane przez ekspertów.
Dorota Kałamajska: Tak, zdecydowanie. Refleksologia może stać się naturalnym uzupełnieniem każdej pielęgnacji. Pracując z kobietami, widzę, jak bardzo potrzebują one nie tylko efektu estetycznego, ale też spokoju i ukojenia. W mojej pracy łączę te dwa światy – kosmetykę i refleksologię – poprzez delikatne uciski punktów na twarzy, które wpływają zarówno na mięśnie, jak i na układ nerwowy. Dzięki temu skóra reaguje szybciej, a kobieta wychodzi z gabinetu z wrażeniem niezwykłej lekkości.
Na początek polecam pracę na środku czoła – pomiędzy brwiami. To punkt, który redukuje stres i napięcie. Wystarczy kilka okrężnych ruchów opuszkiem palca, a następnie kilka delikatnych ucisków. Drugi punkt znajduje się w okolicy skroni, w linii końca brwi. Tutaj również warto wykonać kilka powolnych, kolistych ruchów i subtelne uciski. Taki dotyk nie tylko rozluźnia, ale też pozwala klientce „wyłączyć się” po dniu pracy. Co ważne – osobie wykonującej zabieg również będzie łatwiej pracować przy tak rozluźnionej twarzy.
Oczywiście. To proste, nie zabiera dodatkowego czasu, a pozwala klientce wejść w stan głębokiego relaksu. Mam też radę na zabiegi, które bywają nieprzyjemne, jak np. oczyszczanie manualne czy makijaż permanentny. Można zaproponować, żeby klientka trzymała w dłoniach małe piłeczki. Ten prosty gest pozwoli jej rozluźnić mięśnie twarzy, bo napięcie przenosi się wtedy na dłonie. To pomaga przejść przez bardziej bolesne momenty znacznie spokojniej.
Wyświetl ten post na Instagramie
Oczywiście. Jeśli zabieg nie był inwazyjny, to po dwóch, trzech dniach – kiedy skóra już się uspokoi – warto wykonać masaż twarzy. Może to być Kobido albo Hadado (to nowsza, nieco głębsza metoda). Taki masaż stymuluje mięśnie, poprawia ukrwienie i sprawia, że skóra lepiej wchłania składniki aktywne, które wcześniej zostały podane. To naprawdę działa. Kosmetolog może zaproponować taki masaż w pakiecie jako usługę utrwalającą efekt.
Po zabiegu wystarczy dosłownie kilka minut świadomej pielęgnacji. Warto delikatnie oklepywać twarz podczas nakładania kremu i uciskać punkty pod oczami – tam przebiegają meridiany nerek i woreczka żółciowego. Te miejsca odpowiadają za gospodarkę wodną w ciele, więc pobudzając je, zmniejszamy obrzęki i poprawiamy krążenie limfy. Pamiętajmy tylko, że ruchy powinny być subtelne i lekkie. Limfa nie lubi silnego nacisku. Chodzi o to, by twarz poczuła dotyk, a nie siłę.
Jak najbardziej. Pozycje odwrócone pobudzają przepływ limfy i krwi, więc twarz staje się dotleniona i lepiej odżywiona. Jeśli nie ma przeciwwskazań – takich jak ciąża czy wady wzroku – warto je wprowadzać do codziennej rutyny. Pomaga też joga twarzy: np. nabieranie powietrza w policzki i przesuwanie go z jednej strony na drugą. Przesuwanie powietrza między wargą górną i dolną jest bardzo dobrą stymulacją dla bruzdy nosowo-wargowej i tzw. „zmarszczek marionetki”. To drobiazgi, które dają ogromne efekty – twarz staje się bardziej jędrna, a mięśnie pracują tak, jak powinny.
To zależy od tego, jak został wykonany zabieg i jakie partie twarzy były ostrzyknięte. Botoks działa na mięśnie, które są ze sobą połączone, więc jeśli górna część twarzy została „wyciszona”, warto zadbać o jej dół. Można pracować na mięśniu bródkowym, unosić policzki w górę, lekko oklepywać skórę dłońmi. Taki masaż pobudza krążenie i utrzymuje naturalne napięcie mięśni. Twarz zyskuje świeżość, ale bez przeciążenia.
Wystarczy własna dłoń i dobry krem. Podczas aplikacji można delikatnie oklepywać twarz lub przesuwać palce od środka na boki i w górę – zgodnie z kierunkiem przepływu limfy. To prosty gest, który poprawia mikrokrążenie i sprawia, że skóra staje się rozświetlona. Refleksologia twarzy nie jest skomplikowaną techniką, jej siła tkwi w mocy uważnego dotyku. Warto pamiętać, że nawet kilka sekund świadomego ucisku potrafi odmienić nie tylko wygląd, ale i samopoczucie kobiety.
Dzisiejsze klientki są coraz bardziej świadome. Nie przychodzą już tylko „na zabieg” – szukają miejsca, w którym mogą zwolnić, odetchnąć i poczuć się ważne.
Refleksologia twarzy nie wymaga nowych urządzeń ani dużych nakładów, a jej efekt wizerunkowy i emocjonalny jest ogromny. Wystarczy kilka prostych gestów, by Twoja usługa zyskała nowy wymiar – dotyk, który leczy, koi i przyciąga klientki z polecenia. To właśnie takie szczegóły decydują dziś o tym, czy salon jest po prostu dobry, czy naprawdę wyjątkowy.
Na koniec rozmowy Dorota poruszyła temat, który stanowi klamrę dla całego wywiadu: uważność. Przez całą rozmowę wracałyśmy do tego, że dotyk powinien być świadomy, a technika – mądra, przemyślana i oparta na doświadczeniu. Dlatego zapytałam ją o temat, który dziś elektryzuje branżę beauty: projekt ustawy, tzw. „Lex Szarlatan”.
– Dla mnie najważniejsze jest jedno: zaufany, kompetentny specjalista. Taki, którego znam, którego praca jest spójna i powtarzalna, który rozumie moją skórę i historię mojej pielęgnacji. Dyplom jest ważny, ale jeszcze ważniejsze jest realne doświadczenie i odpowiedzialność
– mówi Dorota.
Podkreślała to bez napięcia, ale z dużą troską zarówno o branżę, jak i o klientki, które stają przed trudnymi wyborami:
– Wielu kosmetologów ma pięcioletnie studia, setki godzin praktyk i ogrom wiedzy, której nie sposób zastąpić krótkim kursem. Trudno byłoby mi wyobrazić sobie, że osoby tak przygotowane miałyby nagle stracić prawo wykonywania swojej pracy.
Jej słowa wydają się być najlepszym podsumowaniem naszej dyskusji o twarzy: „Świadome wybory są ważniejsze niż sztywne przepisy. Zamiast ograniczać, uczmy, rozwijajmy kompetencje i podnośmy standardy. To buduje bezpieczeństwo, a nie same zakazy”.
Te słowa wracają jak echo do wszystkiego, o czym rozmawiałyśmy wcześniej. Do przekonania, że dotyk może stać się terapią, a kilka minut uważności potrafi odmienić jakość całego zabiegu. Wiedza, doświadczenie i intuicja budują usługę premium, w której klientka czuje się otoczona troską, a co za tym idzie – bezpieczna. Bo piękno, tak jak zaufanie, zawsze zaczyna się od relacji. A ta nie powstaje przez przypadek.
TAGI
Przeczytaj także