Data publikacji: 04.12.2025
Ponad 70 tys. odszkodowania oraz koszty procesowe – tyle Sąd Okręgowy w Warszawie zasądził na rzecz klientki tytułem zadośćuczynienia i odszkodowania za powikłania po zabiegu z użyciem kwasu hialuronowego, uznając, że kosmetolog przeprowadziła procedurę z naruszeniem zasad staranności. Wyrok zapadł po siedmiu latach od rozpoczęcia procesu sądowego.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok (Sygn. akt I C 534/21) w sprawie, w której doszło do poważnych powikłań u klientki, której w gabinecie kosmetycznym podany został kwas hialuronowy w celu zlikwidowania lwiej zmarszczki. Podczas zabiegu doszło u klientki do krwotoku a w wyniku powikłań – do martwicy skóry. Klientka domagała się ponad 150 tys. zł odszkodowania. Sąd zadecydował, że będzie to kwota 72 398,07 zł plus zwrot kosztów procesowych ponad 240 zł oraz kosztów sądowych 4 585,50 zł.
Zobacz treść wyroku: TUTAJ

Ubezpieczenia stworzone specjalnie dla branży Beauty
Polisa obejmuje każdy zabieg, pokrywa szkody, chroni przy kontrolach i płaci mandaty za Ciebie.
Zobacz ofertęSprawa sięga 2018 r. 27 czerwca klientka M.C. stawiła się w gabinecie kosmetycznym P. P. na umówioną wcześniej wizytę “celem wykonania zabiegu obejmującego m.in. makijaż permanentny oraz iniekcję kwasu hialuronowego, w tym celem usunięcia tzw. lwiej zmarszczki”.
Sąd wskazuje w wyroku, że przed zabiegiem osoba go wykonująca (w wyroku pada słowo “kosmetolog”) nie udzieliła klientce żadnych informacji na temat ewentualnych powikłań, skutków ubocznych wypełnienia tzw. lwiej zmarszczki, danych dotyczących preparatu – nazwy składu, pochodzenia, numeru seryjnego itd.
Nie został też przedstawiony żaden dokument stanowiący zgodę na wykonanie zabiegu.
W trakcie wykonywania zabiegu, po wbiciu igły nastąpił krwotok, a następnie znaczny siniak. Klientka została uspokojona, że zasinienie ustąpi i dokończyła zabieg.
Klientka po zabiegu czuła ból, nadal na czole widoczny był siniak, pojawił się rumień i strupy – informowała o tym zabiegowca SMS-ami. Zwrotnie otrzymała informację, że ma zażyć leki przeciwbólowe i masować miejsce ostrzykiwań.
Dwa dni później klientka skarżyła się na ogromny ból głowy a w zasinionym miejscu pojawiła się ropa. Zabiegowiec nadal odpowiadała uspokajająco, dopiero fryzjerka, u której pojawiła się klientka, zareagowała i powiedziała, że czoło wygląda niepokojąco – wtedy kosmetolog skontaktowała klientkę ze znajomym lekarzem, a następnie zawiozła ją do centrum medycznego.
Podczas wizyty lekarz stwierdził “martwicę skóry czoła w przebiegu zatkania tętnicy/tętnic w okolicy gładzizny czoła, poprzez podany kwas hialuronowy”. Podano pacjentce niewielką ilość haluronidazy, zastosowano leczenie: antybiotykoterapię doustną, leki rozszerzające naczynia krwionośne, miejscowe maści rozszerzające naczynia krwionośne, leki przeciwzapalne, miejscową terapię wspomagającą gojenie. Skierowana została również na konsultację dermatologiczną. 3 lipca 2018 roku w tej samej poradni miała wykonany zabieg mezoterapii na obszarze martwicy autologicznej masy bogatopłytkowej (osocze bogatopłytkowe).
Dwa dni później z przychodni MSWiA została skierowana w trybie pilnym do poradni specjalistycznej dermatologicznej z rozpoznaniem zatkania skóry i martwicy. Tutaj w rozpoznaniu wpisano: “zmiany sino-rumieniowe z miejscowym zanikiem tkanki podskórnej z miejscowym wyłysieniem, z nieznaczną palpacyjną bolesnością, w centralnej części czoła”. Wykonano badanie trichoskopowe, w ramach którego stwierdzono, że obraz odpowiada martwicy skóry (częściowej) na obszarze unaczynienia tętnicy nadbloczkowej oraz częściowo tętnicy nadoczodołowej lewej. W ramach badania USG wskazano, że obraz USG sugeruje uszkodzenie wskazanej tętnicy oraz zakrzepicę z cechami rekanalizacji żyły nadbloczkowej oraz dalsze występowanie stanu zapalnego. Wydano skierowanie do poradni neurologicznej.

Pełnomocnik klientki wezwał kosmetolog wykonującą zabieg do zapłaty w ciągu 7 dni 100 tys. zł tytułem zadośćuczynienia za utratę zdrowia, doznaną krzywdę, ból i cierpienie oraz 50 tys. zł tytułem kosztów leczenia, rehabilitacji, kosztów dojazdu do placówek medycznych. Ponieważ osoba wykonująca zabieg nie spełniła tego żądania sprawa trafiła do sądu, a ten dopiero po 7 latach wydał wyrok w sprawie (opublikowany 5 marca br.).
Zasądzając odszkodowanie ponad 72 tys. zł sąd wskazał w uzasadnieniu wyroku, że:
Sąd wskazał na cierpienie fizyczne (ból a obecnie widoczne blizny, których całkowitego usunięcia lekarze nie są w stanie zagwarantować) i cierpienie psychiczne klientki (potwierdzone zaświadczeniem od psychologa).
Sąd wydając wyrok oparł się na opinii biegłego sądowego z zakresu dermatologii, dermatologii estetycznej i chorób zawodowych skóry.
W przestrzeni publicznej pojawia się coraz więcej informacji o tym, jakie ryzyko niosą zabiegi estetyczne, coraz więcej osób dostrzega też, że po prostu nie są informowane o tym – także przez lekarzy – jakie mogą być ewentualne powikłania podczas wykonywania zabiegów czy na skutek zastosowania danych preparatów lub technologii.
W wyroku sąd zwrócił uwagę na to, że osoba wykonująca zabieg nie może przerzucać odpowiedzialności na klienta/pacjenta. Ma obowiązek poinformować o wszystkich potencjalnych skutkach – także ryzyku – wiążącym się z wykonaniem zabiegu:
“Nie może znaleźć aprobaty argumentacja pozwanej, z której wynikało, iż niejako sam fakt przystąpienia do zabiegu powódki miał świadczyć o tym, że miała ona świadomość konsekwencji wykonanego zabiegu. Nic na to nie wskazuje. Powódka nie mogła przypuszczać, że zabieg może wiązać się z tak znacznymi komplikacjami zdrowotnymi, jak wystąpienie zasinienia, treści ropnej, a wręcz martwicy tkanek.
Co więcej, sama pozwana nie miała dostatecznej świadomości i wiedzy dotyczącej tego, w jaki sposób należy postępować z zasinieniem, jakie wystąpiło u powódki, a co następnie przerodziło się w martwicę tkanek. Wynika to wprost z przedłożonej do akt sprawy korespondencji SMS – strony tuż po zabiegu nadal miały kontakt, powódka była słusznie zaniepokojona swoim stanem zdrowia, natomiast pozwana przez pewien czas bagatelizowała zagrożenie, uspokajała powódkę, że dolegliwości ustąpią, a dopiero po zwróceniu uwagi przez fryzjerkę, iż czoło powódki wygląda niepokojąco, podjęła próbę większej pomocy, poleciła lekarza, zawiozła na wizytę lekarską.
Tymczasem to, co należało zrobić, to w ciągu 24 godzin dokonać rozpuszczenia kwasu hialuronowego poprzez zaaplikowanie hialuronidazy, co nie nastąpiło. Wszystko to skutkowało dalszymi bolesnymi dla powódki konsekwencjami, koniecznością podjęcia intensywnego, kosztownego leczenia, niewątpliwym cierpieniem fizycznym i psychicznym, dyskomfortem w związku ze swoim wyglądem. Dla Sądu oczywistym bowiem jest, że dla tak młodej kobiety (powódka w okresie, w którym wykonany był zabieg, miała 32 lata) tego typu utrata estetyki wyglądu jest powodem dużego cierpienia”.
TAGI
Przeczytaj także